• Eugeniusz Wiśniewski
    Eugeniusz Wiśniewski

Żyłem pracą

Z końcem września na emeryturę przeszedł dyrektor Powiatowego Urzędu Pracy Eugeniusz Wiśniewski. W jego ostatnim dniu na tym stanowisku zadaliśmy mu kilka pytań.

Proszę opowiedzieć o swojej ścieżce zawodowej. Z Powiatowym Urzędem Pracy jest pan chyba związany od zawsze, prawda?

Zanim podjąłem pracę w służbach zatrudnienia, przez 18 lat zajmowałem różne stanowiska poza administracją państwową, w której znalazłem się w styczniu 1991 roku. Rok później trafiłem do Rejonowego Biura Pracy. Od stycznia 1993 urząd ten nosił nazwę Rejonowy Urząd Pracy, kiedy to zaczął stanowić administrację specjalną rządową. Po wprowadzeniu ustawy reformującej administrację publiczną od stycznia 2000 roku do dziś pracuję w Powiatowym Urzędzie Pracy. Z uwagi na to, że osiągnąłem wiek emerytalny, po 50 latach pracy zawodowej z końcem września przechodzę na emeryturę.

Jak to się stało, że trafił pan do pracy w służbach zatrudnienia?

Trafiłem do rejonowego biura, tracąc pracę w spółdzielni, która została zlikwidowana. Rozpocząłem od… zarejestrowania się jako bezrobotny. Wcześniej piastowałem różne stanowiska – żadne zajęcie mnie nie przerażało, za to przerażała mnie utrata pracy. Zależało mi na tym, żeby szybko się gdzieś zatrudnić. Akurat była taka możliwość, żeby zatrudnić się w Urzędzie Rejonowym. Po roku zaproponowano mi już wyższe stanowisko w Rejonowym Biurze Pracy.

Jak wtedy wyglądała praca?

Niektórzy jeszcze pewnie pamiętają wielkie kolejki na parterze budynku przy ulicy Chopina (w dzisiejszym Starostwie Powiatowym – przyp. red.). Klienci niemalże nie mogli przejść do Wydziału Komunikacji, bo było tak dużo bezrobotnych czekających na załatwienie sprawy. W tamtym czasie ponad 90% zarejestrowanych było uprawnionych do zasiłku, a w 1992 roku było 4 312 bezrobotnych.

Początkowo to zajęcie było dla mnie bardzo intensywne – wymagało dużego wysiłku i zdobywania nowej wiedzy. Byłem młodym pracownikiem, ale szybko objąłem funkcję kierownika po śmierci poprzedniego. Z końcem listopada 1992 roku wiele osób straciło prawo do zasiłku. W tej chwili, gdy ktoś rejestruje się jako bezrobotny, to wie, jak długo będzie otrzymywał zasiłek. Wówczas zmiana dotyczyła większości z ponad 4 300 osób. Wtedy zaczęła być wprowadzana informatyzacja, korzystaliśmy z systemu „Rubikon”.

Ile było komputerów?

Komputery mieliśmy na obsługę bezrobotnych, w tym na rejestrację. Do realizacji zadań było ich wystarczająco. Większy problem był z pomieszczeniami. Niektórzy pamiętają, że w tamtym czasie, mimo że Urząd Gminy „wyszedł” do ratusza, przy Chopina miały siedzibę ciągle rozrastający się Urząd Skarbowy, a także Urząd Rejonowy.

Rejonowe Biuro Pracy w strukturach Urzędu Rejonowego było do końca 1992 roku. Od stycznia 1993 roku tworzyłem nowy urząd w ramach administracji państwowej, podlegający pod Wojewódzki Urząd Pracy. Cały czas borykaliśmy się z brakiem przestrzeni, a przez to brakiem odpowiednich warunków. Bywało tak, że w jednym pokoju pracowały cztery osoby, ale wykonujące różne czynności. Funkcjonowaliśmy też w ten sposób, że nawet do mnie jako kierownika w każdej chwili mógł przyjść z korytarza interesant.

Po kilku miesiącach urząd został podzielony na działy – nabierał struktury. Z warunkami lokalowymi było naprawdę ciężko. Do tego w 1992 roku w biurach i na korytarzu było siwo od dymu papierosowego. To jest nie do pomyślenia w tej chwili, a wówczas popielniczki były wszędzie porozstawiane.

Po reformie administracyjnej do naszego powiatu przyłączono gminę Pyzdry, więc interesantów mieliśmy jeszcze więcej. Po kolejnej reformie wprowadzono składkę zdrowotną od bezrobotnych, którą rozliczał nasz urząd, co przysporzyło nam masę pracy administracyjnej. Wypłacaliśmy też świadczenia i zasiłki przedemerytalne. Nie ukrywam, że bezrobocie rosło i to znacznie. Najwięcej osób bez pracy mieliśmy zarejestrowanych w 2003 roku – w grudniu było ich 6 794. Nieco mniej, bo 6 113 bezrobotnych było na koniec 2005 roku – tuż po przeprowadzce do siedziby na Wojska Polskiego.

Jak pan wspomina tę przeprowadzkę?

Jeśli dobrze pamiętam, to przeprowadzaliśmy się 6 grudnia, na Mikołaja. Cały czas chodziło mi o to, żeby było więcej przestrzeni i żeby urząd był otwarty i przyjazny dla klienta. Powstały oddzielne pomieszczenia do rejestracji, potwierdzenia gotowości, na aktywne formy, do pośrednictwa pracy, doradztwa zawodowego… Komfort oraz warunki po zmianie siedziby znacznie się poprawiły. Do tego wszystko zostało skomputeryzowane. Mamy piękną i dobrze wyposażoną bazę.

Czy to, że bezrobocie w ostatnich latach się zmniejszyło w jakimś stopniu uważa pan za swój osobisty sukces?

Rolą urzędu jest wspieranie pracodawców w tworzeniu miejsc pracy, łagodzenie skutków bezrobocia i aktywizacja bezrobotnych. W czasie mojej pracy powstało dużo podmiotów. Tych jednoosobowych nie byłbym w stanie zliczyć. Jak weszliśmy do Unii Europejskiej, to oprócz środków z Funduszu Pracy pojawiły się do rozdysponowania środki z Europejskiego Funduszu Społecznego. Wiele osób udało się zaktywizować dzięki temu.

Myśli pan o tym jako o efekcie dobrej działalności urzędu?

Tak! Nie wszyscy chcieliby przytaknąć, ale jednak zdarza mi się, że przypominam moim rozmówcom, że sami korzystali z pomocy PUP. Pracuję tu niemalże trzydzieści lat. Pewnie niektórzy zresztą myślą, że już długo jestem tym dyrektorem.

Trudno sobie wyobrazić Powiatowy Urząd Pracy bez Eugeniusza Wiśniewskiego…

PESEL-u nikt mi nie zmieni. Cieszę się, że decyzja o przejściu na emeryturę, którą zaskoczyłem niektórych, należała do mnie. Na emeryturę przechodzę po 50 latach pracy zawodowej z czystym sumieniem i głową podniesioną do góry. To była moja świadoma decyzja, ale też przygotowywałem kadrę i urząd, żeby wszystko dalej sprawnie funkcjonowało. Zawsze mogłem liczyć na mój zespół.

Praca w urzędzie to praca zgodnie z przepisami i na podstawie przepisów. Czasami się wydaje, że można inaczej, a zawsze trzeba mieć przepis z tyłu głowy.

Zdaje się jednak, że pan po prostu bardzo lubił swoją pracę.

Zdarzało się, że z różnych względów nie przespałem nocy, ale do pracy zawsze szedłem z zapałem. Nieraz było ciężko, ale nigdy się nie poddawałem.

Jakie ma pan plany na emeryturę?

Wie pani jak ja odbieram przejście na emeryturę?  Jak dłuższy urlop wypoczynkowy. Przez ostatni tydzień trochę mi się gorzej śpi po nocach, ale jednak znajomi mówią mi, że wydaję się pogodny. Czas odpocząć trochę dłużej, skorzystać z życia. Dotychczas po prostu żyłem pracą. Teraz przyszła pora na zmianę trybu. Na pewno nie będę się nudził.

Rozmawiała Klara Skrzypczyk

 

 

 


   

« wstecz

Newsletter