Na pomoc potrzebującym

Ciężko policzyć, ile litrów zupy ugotowano przez 15 lat istnienia Jadłodajni im. Brata Alberta we Wrześni i ile nakarmiono osób. Ale jedno jest pewne – jadłodajnia pomaga nie tylko zaspokoić głód, ale także potrzebę bycia z drugim człowiekiem.

Aleksandra Kaliszewska, prezes Katolickiego Porozumienia Samorządowego, które prowadzi jadłodajnię, nie chce kolejny raz opowiadać historii powstania placówki. Woli, by wypowiedzieli się ci, którzy przychodzą tu na ciepły posiłek. Niech powiedzą, co im daje to miejsce. Spotykamy się w wyjątkowych okolicznościach – jadłodajnia obchodzi 15-lecie istnienia. Trzeba więc powiedzieć kilka słów o jej początkach. 


Nie przychodzi tu nikt, kogo stać na posiłek. Tu przychodzą ci, co nie mają nic. Jadłodajnia powstała z potrzeby życia i sytuacji, jaka była 15 lat temu. Rosło wtedy bezrobocie, został zamknięty Tonsil. Nie było opieki socjalnej nad rodzinami – opowiada Aleksandra Kaliszewska. – Na początku przychodziły duże rodziny z dziećmi, osoby samotne, bezrobotne. Zaczynaliśmy w listopadzie, grudniu. Wydawaliśmy po 600 obiadów dziennie, gotowaliśmy dwa kotły. W tej chwili z placówki korzystają głównie emeryci i renciści, bo ta grupa zubożała, a także bezdomni. 

I tu apel szczególnie do sąsiadów – jeśli widzą, że są wokół nich osoby samotne, które nie mają ciepłej strawy, niech przekażą im informację o jadłodajni albo niech przyjdą i wezmą dla nich zupę w termosie. – Nikt nie musi cierpieć z powodu głodu, nie ma się czego wstydzić – dodaje pani Kaliszewska. 

Zimą zawsze jest więcej potrzebujących, bo latem najmują się do robót sezonowych. Poprawiła się też sytuacja rodzin wielodzietnych, które na początku bardzo licznie korzystały z posiłków. Teraz mają zasiłki, obiady w szkołach dla dzieci, pieniądze z programu 500+.

Od kilku lat zupa w termosie jeździ do Miłosławia i jest wydawana w budynku starej szkoły przy ulicy Zamkowej. Od trzech lat we Wrześni jest zbierana i wydawana odzież przy ulicy Harcerskiej 3 we Wrześni. Punkt czynny jest od 17 do 19 w poniedziałki oraz w czwartki i soboty w godzinach 10-12.

Przez 15 lat istnienia jadłodajni w kotle ugotowano towar za ponad milion złotych. 80% tego, co się tam znajduje, pochodzi z darowizn, dokupowane są tylko przyprawy. Chleb przekazują piekarnie, warzywa i owoce rolnicy. Pomagają też większe firmy i markety oraz parafie, które robią zbiórki. Dla przykładu Konspol daje porcje rosołowe, a Tesco owoce. Rocznie wartość darowizn kształtuje się na poziomie 70-80 tys. zł. – Przez te 15 lat nigdy nie było problemu z towarem do ugotowania zupy – mówi pani Kaliszewska. Dodaje też, że nic w jadłodajni się nie marnuje. – Sami kisimy kapustę, zamrażamy warzywa. Przyjmujemy kiszone ogórki, plony z działki. 

Ale placówka potrzebuje nie tylko artykułów spożywczych. Aby funkcjonować, niezbędne są okresowe remonty, co też generuje dodatkowe koszty. Obecnie największym problemem jadłodajni jest niesprawny samochód. Żuk, którym w tej chwili dysponuje, jest w bardzo złym stanie technicznym. A auto jest niezbędne do transportu artykułów spożywczych oraz przewożenia zupy do Miłosławia. Dlatego jeśli ktoś chciałby wspomóc placówkę, proszony jest o kontakt z Aleksandrą Kaliszewską pod numerem telefonu 502 479 491.
 

« wstecz

Newsletter