Sprawa Caritasu i apel sztokholmski

2010-10-08

Władza ludowa zajęła się także Caritasem. To związane z kościołem charytatywne stowarzyszenie zostało przez władze oskarżone o nadużycia i w styczniu 1950 roku „rząd podjął kroki zmierzające do uzdrowienia panujących tam stosunków”.

W tej sprawie władze zorganizowały konferencję w Poznaniu, potem w Warszawie i życzyły sobie obecności na nich „księży patriotów.” W konferencji poznańskiej brało udział pięciu księży z powiatu, w warszawskiej trzech. „Tak podczas jednej, jak i drugiej konferencji głos zabrali tylko księża kanonik Konarski Edmund i Malinowski Juliusz. Są to księża najbardziej pozytywnie ustosunkowani na terenie tutejszego powiatu” – pisał starosta wrzesiński do wojewody. Sędziwy i zasłużony skądinąd ksiądz Konarski poniósł tego surowe kościelne konsekwencje. Mianowany przez prymasa Wyszyńskiego dziekanem witkowskim został szybko za zaangażowanie w ruch „księży patriotów” dziekaństwa pozbawiony, co bardzo przeżywał. Umarł w 1951 roku. Wydaje się, że wspomniana wyżej grupa księży szybko zorientowała się, do czego zmierzają władze. Jedynie ks. Walkowski z Bieganowa dał się namówić władzom na uczestnictwo w konferencji w sprawie lokalnego oddziału Caritasu w Gnieźnie. Zasadniczą rolę odegrała tu z pewnością postawa kurii gnieźnieńskiej. W sprawozdaniu do wojewody władze powiatowe bez żenady pisały, że „w związku ze zwolnieniem ks. kanonika Konarskiego ze stanowiska dziekana zainspirowano w dniu 9 lutego akcję protestacyjną poprzez różne organizacje społeczne i parafian. Zamierza się zorganizować w poszczególnych parafiach dekanatu witkowskiego wiece protestacyjne i [z] powziętymi uchwałami wysłać delegacje z protestem do biskupa”.

  • Sztandar
  • Sztandar

Sztandar Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży Męskiej z 1946 roku przechowany w zbiorach wrzesińskiej fary, obecnie depozyt w Muzeum Regionalnym we Wrześni

Zamach na Caritas powiódł się, organizacja stała się świecka. Państwo wyciągnęło także ręce po jego majątek. W warunkach wrzesińskich chodziło przede wszystkim o przedszkole przy ulicy Szkolnej, zwane dawniej Ochroną. Najpierw trzeba było stworzyć pozory woli społecznej. Już w 1949 roku stwierdzono, „że w Komitecie Rodzicielskim tego przedszkola znajdują się również członkowie PZPR, którzy domagają się [jego] włączenia pod zarząd TPD i utworzenia przedszkola świeckiego, prowadzonego przez wychowawczynie świeckie, a nie siostry Caritasu”. Przymiarki do przejęcia przedszkola trwały dość długo i dopiero w marcu 1952 roku zostało ono odebrane Kościołowi. Siostry miłosierdzia (szarytki) zostały z przedszkola usunięte, podobnie jak ze Szpitala Powiatowego.

14 kwietnia 1950 roku zawarto porozumienie między rządem a episkopatem, ale władza nie chciała realizować zawartych tam zapisów. Nadal prowadziła politykę walki z Kościołem różnymi metodami. Kiedy ks. Szczesiak z Ciążenia zorganizował bez pozwolenia władz lokalnych pielgrzymkę do Lądu, wszczęto przeciwko niemu postępowanie karno-administracyjne. Z drugiej strony powiatowa administracja „w porozumieniu z Państwowym Urzędem Bezpieczeństwa Publicznego i Partią” udzieliły latem 1950 roku zezwolenia na misję w Gozdowie.

Pięć dni po podpisaniu porozumienia, 19 kwietnia, „odbyła się we Wrześni konferencja księży dekanatów wrzesińskiego, witkowskiego i miłosławskiego z udziałem prymasa Wyszyńskiego Stefana. Poza tematem o treści religijnej i sprawami dotyczącymi parafii prymas poruszył zagadnienie zawartego porozumienia pomiędzy rządem RP a episkopatem. Według oświadczeń księży pozytywnych komentarz ks. Wyszyńskiego na temat porozumienia był pozytywny.” Ksiądz Brodala ze Skarboszewa wygłosił natomiast z ambony komentarz, że „chociaż rząd pogodził się z episkopatem, nie pogodzi się jednak z Bogiem.” Miejscowa władza gminna bardzo interesowała się ks. Brodalą.

W czerwcu 1950 „w dniu Bożego Ciała (…) ks. kan. Kinastowski nawoływał z ambony parafian, aby podczas procesji głośno śpiewali, nie krępując się niczym. Zauważono, że we Wrześni brało udział w procesji więcej ludności niż w latach ubiegłych. Świadczy to, że wpływy klerykalno-religijne nie maleją.”

W połowie maja 1950 roku władze państwowe zaczęły zmuszać duchownych do podpisywania tzw. apelu sztokholmskiego, który był wielkim aktem polityczno-propagandowym i jednocześnie testem lojalności całego społeczeństwa wobec władzy. Księża, którzy apel ten podpisali, uznani zostali za skłonnych do współpracy. Na 23 duchownych w powiecie znalazło się takich sześciu. Formy protestu pozostałych 17 księży przeciwko zmuszaniu ich do sygnowania apelu były różne. Ksiądz Dekowski z Kaczanowa podpisał go, ale bez dodania przy nazwisku słowa „ksiądz”. Zamiast tego napisał „rolnik”, co władze uznały za „podpis negatywny”(!). Podobnie było w przypadku ks. Namysłowskiego, który umieścił swoje nazwisko pod apelem, ale dopisał w trzech wierszach komentarz: „Od powietrza, głodu, ognia i wojny zachowaj nas Panie. Tak modli się Kościół katolicki nie od wczoraj.” Większość księży (14) po prostu odmówiła podpisu, oświadczając, że jest to sprawa polityczna i muszą mieć zezwolenie biskupa.

Oddzielną historię podpisywania apelu sztokholmskiego miała parafia wrzesińska. Proboszcz wrzesiński ks. Kazimierz Kinastowski apelu nie podpisał, podobnie jak wszyscy trzej solidaryzujący się z proboszczem wrzesińscy wikariusze – Czesław Wieczorek, Szczepan Kowalski i Kazimierz Frąckowski. Ten ostatni zresztą jako prefekt gimnazjum zasłużył sobie u władz na opinię, że „do obecnego ustroju i zagadnień politycznych ustosunkowany [jest] wrogo.” Ksiądz Kinastowski wyjaśniał później w liście do władz: „Apelu sztokholmskiego nie podpisałem dlatego, że uważam go za akt polityczny, a księżom katolickim do polityki się mieszać nie wolno. (…) Trójce zbierającej podpisy pod apelem sztokholmskim w dniu 17 maja [1950 roku] przy ulicy Kościelnej (…) wręczyłem prywatne pismo tylko jako dowód, że wspomniana trójka u mnie była. (…) Jeden z członków trójki nadużył tego pisma i zbiera na nim podpisy innych osób bez mojej zgody (…) Postępowanie takie jest, by nie nazwać go ostrzej, grubym nadużyciem, przeciwko któremu jak najuroczyściej protestuję i (…) proszę o niezwłoczne wycofanie tego mego pisma prywatnego.” We wspomnianym piśmie, wręczonym „trójce” ks. kan. Kinastowski zanotował; „(…) My, kapłani katoliccy, modlimy się codziennie we mszy św. do Najwyższego Króla Pokoju o pokój dla całej ludzkości, błagamy wraz z ludem wiernym często do Boga o odwrócenie wojny – „Od powietrza, głodu, ognia i wojny zachowaj nas, Panie”, wszczepiamy w serca wiernych poszanowanie przykazań Bożych, a zwłaszcza przykazania miłości Boga i bliźniego.” Wrzesiński proboszcz przy okazji innego protestu zasłużył sobie na opinię władz powiatowych przesłaną do województwa, że „tego rodzaju stanowisko ks. Kinastowskiego nie jest niespodzianką i należało się tego spodziewać.”

Ksiądz Kazimierz Kinastowski (od 1945 roku dziekan wrzesiński, od 1947 roku kanonik) cieszył się niezmiennie wielkim autorytetem wśród społeczności wrzesińskiej, natomiast władzy ludowej wyraźnie nie odpowiadał.

 

Marian Torzewski

Tekst został stworzony w 2010 roku i ukazał się w Przeglądzie Powiatowym nr 83.

« wstecz

Newsletter