Gdy odwróciłem zachwycone oczy od drewnianego kościoła, zobaczyłem wieś zwyczajną, senną, nieciekawą. Ale słuchając opowieści Władysława Majchrzaka, przed oczyma duszy mojej pokazał się świat nieznany, pulsujący życiem, codziennym szczęściem poprzecinanym ludzkimi tragediami, tym bardziej poruszającymi, że każda z nich miała swoją twarz, swoje imię i nazwisko, doskonale zachowane w pamięci stujednoletniego społecznika z Nowej Wsi Królewskiej.

Newsletter