Czy tylko przedsionek?

W ostatnim okresie czasu spotkałem się kilkukrotnie z zarzutami, że trudno dostać się do szpitala (na oddział). Sygnały docierające do mnie są powtarzalne i choć temat już był omawiany, pozwolę sobie go jeszcze raz podsumować.

Generalnie można powiedzieć, że podział na medycynę doraźną i stacjonarną jest powszechny. Za sprawą sprawnie funkcjonującego Szpitalnego Oddziału Ratunkowego (w skrócie SOR) część pacjentów po wstępnym zdiagnozowaniu i obserwacji jest wypisywana do domu. Nie było to możliwe w „starym” szpitalu ze względu na duże ograniczenia lokalowe. SOR jest oddziałem szczególnym, nastawionym na szybką diagnostykę i szybkie leczenie wstępne.

Szybkie w tym wypadku oznacza zwykle co najmniej kilka godzin. W standardzie nie ma tu odwiedzin rodziny oraz posiłków dla pacjentów.

Oczywiście, gdy ktoś choruje np. na cukrzycę i wymaga spożycia posiłku, to jedzenie otrzyma. Niestety dla niektórych łakomczuszków brak posiłków przez kilka godzin to problem. W zamian za drobne niedogodności chory otrzymuje w SOR opiekę, szybką diagnostykę, możliwość szybkiego wstępnego leczenia oraz monitorowania wielu istotnych funkcji życiowych. Niekiedy podczas kilku godzin chory ma wykonane więcej badań niż w ciągu dziesięciu lat w POZ. Należy podkreślić, że wykonanie w zasadzie pełnej diagnostyki zapobiega wielu niepotrzebnym hospitalizacjom.

W tym miejscu u niektórych naszych pacjentów pojawia niedosyt. Pewnego rodzaju poczucie wpuszczenia do przedsionka, a nie na salony. Czy słusznie? Wielokrotnie pisałem, że podstawowym przeciwwskazaniem do hospitalizacji jest brak wskazań. Dlaczego? Głównie za sprawą tak zwanych zakażeń szpitalnych. Jest to grupa szczególnych infekcji, do których dochodzi w szpitalu. Są one istotne, bo stanowią pewnego rodzaju powikłanie faktu hospitalizacji oraz przebieg takich zakażeń jest inny od tych „zwykłych”. Dla przykładu zapalenie płuc szpitalne i pozaszpitalne to dwie różne choroby. Nabyte w domu jest zdecydowanie mniej niebezpieczne niż nabyte w szpitalu. W grę wchodzą inne, bardziej zjadliwe bakterie i wirusy. Konieczne jest stosowanie silniejszych antybiotyków, leczenie wspomagające, itd., itp.

Jaka jest skala problemu? Duża! Stosunkowo duża. Szacuje się w całym świecie, że zakażenia szpitalne przy dobrym stanie higieny i stosowaniu odpowiednich zabezpieczeń dotyczą co najmniej 5% chorych poddanych hospitalizacji. Uważa się, że w szpitalach dla których ten odsetek jest mniejszy, po prostu źle wykonano statystykę. Średnio w naszym szpitalu przebywa w ciągu jednego dnia na oddziałach około 150 chorych.

Można zatem przyjąć, że 7-8 z nich rozwinie infekcję nabytą w szpitalu. Moim zdaniem dużo.

Tyle statystyki i teorii. W każdym szpitalu sytuacja mikrobiologiczna jest monitorowana. Również w naszym. Szpital wrzesiński w tym zakresie należy do bezpiecznych. Co roku tworzony jest dokument będący pewnego rodzaju paszportem mikrobiologicznym szpitala. Pozwala to na precyzyjne stosowanie antybiotykoterapii empirycznej. Chcę podkreślić, że bakterie uznawane za szczególnie niebezpieczne izolowane są od naszych pacjentów sporadycznie.

Nowoczesny szpital pozwala wdrażać i respektować odpowiednie procedury izolacji, dezynfekcji, itp.

Podsumowując: szybka diagnostyka, szybkie leczenie wstępne, unikanie niepotrzebnych hospitalizacji leży w interesie pacjenta. Mam nadzieję, że przytoczone informacje pozwolą zrozumieć mechanizmy pracy szpitala i wpłyną na zrozumienie i lepszą współpracę.

lek. Sebastian Nowicki
wiceprezes Szpitala Powiatowego we Wrześni

« wstecz

Newsletter