Kulminacja przestępczości czerwonoarmistów

2010-04-08

Opisane w poprzednim numerze wypadki, mające miejsce od lutego do połowy maja 1945 roku, powodowali żołnierze sowieccy z jednostek zaplecza, stacjonujący w różnych mniejszych grupach w majątkach i poniemieckich gospodarstwach w powiecie wrzesińskim. Były też inne historie.

W raporcie milicyjnym maja 1945 roku pisano: „W ostatnich dniach dają się zauważyć rabunki dokonywane przez żołnierzy rosyjskich powracających z Berlina. (…) Między innymi zastraszające rozmiary przybierają kradzieże ze strony transportów rosyjskich przejeżdżających przez Wrześnię [stację kolejową] na oczekującej tam na pociągi osobowe ludności polskiej wracającej z terenów zachodnich. Znamienny jest fakt, że wolnymi od wszelkich kradzieży pozostają [wracający stamtąd] obywatele rosyjscy i ukraińscy, a cierpią tylko Polacy. (…). Od pewnego czasu ludność powiatu opanowała po prostu panika w związku z krążącymi wersjami, jakoby powracający z Berlina żołnierze rosyjscy rabowali doszczętnie dobytek obywateli, jako też gwałcili kobiety. Z tego powodu zauważono częściowe zaniedbanie się w pracy rolnej, a użytkowanie czasu na chowanie dobytku”. Sama Września, jeśli chodzi o napady rabunkowe ze strony żołnierzy radzieckich, była bezpieczniejsza, choć i tutaj wypadki takie oczywiście się zdarzały. W rejonie miasta szczególnie niebezpieczna była droga przez Dębinę, gdzie zdarzały się „rabunki dokonywane przez maruderów Armii Czerwonej, jak również przez elementy przestępcze polskie (...), kradzieże koni, świń, rowerów, bielizny i odzieży (...)”.

  • pomnik

Nieistniejący już pomnik Armii Czerwonej został odsłonięty w listopadzie 1945 r. przy ulicy Armii Czerwonej (dziś ul. Szkolna)

W lipcu 1945 roku wójt jednej z podwrzesińskich gmin pisał do starosty wrzesińskiego: „Stosunek [ludności] do Armii Czerwonej uległ pogorszeniu, wskutek stosowanych przez poszczególne jednostki tej Armii zniszczeń w ziemiopłodach, wywoływania nocami awantur po wioskach i zabierania różnych przedmiotów prywatnych”. W tymże lipcu starosta powiatowy pisał w sprawozdaniu do wojewody poznańskiego: „Podczas ostatniego przemarszu jednostek wojskowych na wschód i przepędu dużych ilości bydła oraz koni zostało dokonane bardzo duże zniszczenie wśród zasiewów zboża oraz na pastwiskach. Ponieważ poszczególne oddziały wbrew instrukcjom i zarządzeniom swoich władz spasają duże ilości pasz, a resztę zabierają, są miejscowości pozbawione już teraz paszy i stojące wobec faktu, że na zimę nie będą posiadały wyżywienia dla inwentarza żywego. Takie postępowanie wywołuje nieprzychylne nastroje wśród ludności i ogólnym życzeniem jest, ażeby oddziały Armii Czerwonej jak najwcześniej wycofały się z terenów polskich”. W sierpniu starosta pisał: „Podczas przemarszu większych jednostek wojskowych dochodzi do różnego rodzaju gwałtów dokonywanych przez żołnierzy radzieckich, co powoduje bardzo złe nastawienie ludności polskiej do wojsk radzieckich. Jednostki Milicji Obywatelskiej interweniują w każdym przypadku dokonywanych przez żołnierzy radzieckich nadużyć, nie zawsze jednak dysponują dostateczną siłą, aby bezprawiu przeszkodzić”. Jeszcze we wrześniu starosta wrzesiński w raporcie do wojewody pisał: „Częste kradzieże rowerów i koni dokonywane przez żołnierzy Armii Czerwonej, niezrozumiałe i nieprzychylne nastawienie pewnych jednostek wojska rosyjskiego i szukanie powodów do zaczepki z ludnością polsk, wpłynęło ujemnie na ustosunkowanie się tej ludności do ogółu wojska. Incydenty wywoływane przez żołnierzy radzieckich zdarzają się prawie codziennie i przybierają coraz groźniejsze rozmiary”.
12 listopada na trasie Września-Strzałkowo dokonano morderstwa rabunkowego. Zamordowany został powożący końmi mieszkaniec Węgierek, a konie i powózkę zrabowano. Podejrzani o dokonanie mordu byli żołnierze sowieccy, których jednak nie ujęto.
Kradzieże nie były jednak największym złem. Dochodziło nawet do zbrojnych drobnych i poważnych starć między żołnierzami Armii Czerwonej a funkcjonariuszami MO i UB. Spektakularne w 1945 roku były trzy takie zdarzenia, opisane w raportach PUBP we Wrześni. W nocy „z dnia 25 na 26 sierpnia br. podczas odbywającego się dancingu w parku Bractwa Kurkowego we Wrześni wszczął awanturę w polskim mundurze kpt. rosyjski Sołodziejnikow Iwan podający się za Komendanta Bezpieczeństwa. Podczas zabawy kilkukrotnie zaczepiał on kier. bezp. por. [Kazimierza] Szyllera. Wobec czego por. Szyller wydał rozkaz funkcjonariuszowi UBP Janowi Ziębie, aby go miał na uwadze i śledził. W pewnej chwili kpt. Sołodziejnikow siedząc, począł wygrażać: my was Polaczków wszystkich wystrzelamy i ubijemy, po czym wyjął rewolwer, na co podbiegł funkcjonariusz Zięba i błyskawicznie wyrwał mu tenże rewolwer, oddając w pobliżu stojącemu funkcjonariuszowi MO. W międzyczasie zaczepił Ziębę jakiś inny rosyjski kapitan, mówiąc mu: co tu szukasz pyrko polska, znikaj tu stąd, bo cię ubijemy, na co Zięba odpowiedział, że ma się grzecznie bawić i nie robić awantury, bo on jest funkcjonariuszem PUBP i pilnuje porządku. Ten jednakże uderzył go, raniąc w okolicy ramienia, z tyłu zaś nadbiegł kpt. Sołodziejnikow, raniąc Ziębę w okolicy oka. Jakiś inny rosyjski kapitan wydał rozkaz, by nadjechały maszyny [samochody], przy czym Rosjanie zaczęli się powoli z parku wysuwać. Wkrótce jednak nadjechały dwa auta ciężarowe z wojskiem rosyjskim i otworzyli ogień zza parkanu do będącej w środku parku publiczności, MO i UB. W rezultacie powstała panika, ludność zaczęła przez parkan uciekać. Następnie pod osłoną ognia wsunęli się do środka, zabrali sekretarza partii PPR ob. [Czesława] Olejniczaka do swojego auta, grożąc, że go ubiją, do drugiego auta zaś zabrali funkcjonariusza MO Mariana Jankowiaka, który zaginął. Obywatela Olejniczaka MO przez ostrzeliwanie auta zdołała odbić, gdyż Rosjanie potłuczonego wyrzucili go z auta na ulicę, po czym uciekli. […] Funkcjonariusz UBP Jan Zięba dokonał aresztowania kpt. rosyjskiego w mundurze polskim Iwana Sołodziejnikowa, po czym osadzono go w areszcie przy PUBP”.
Miesiąc później, 22 września 1945 roku, wynikła w mieście z nieznanych przyczyn strzelanina pomiędzy funkcjonariuszami Urzędu Bezpieczeństwa a żołnierzami sowieckimi w rejonie ulicy Kościuszki. Przejeżdżający tamtędy przypadkowo pracownik kolejowy z Wrześni został śmiertelnie trafiony pociskiem. Przy tej okazji burmistrz Wrześni pisał w sprawozdaniu do starosty: „(…) żołnierze sowieccy, jak powszechnie wiadomo, korzystają przy każdym, nieraz nic nie znaczącym zajściu z posiadanej broni i z przyjemnością jej używają. Szczególnie robią to wówczas, gdy zmuszeni są do oddania zdobytych w nielegalny i prawie zawsze nieuczciwy sposób przedmiotów”.
Przebieg innego incydentu był następujący: „W dniu 25 roku rb. w godzinach przedpołudniowych zgłosił się do starostwa obywatel. Dembiński z Nowejwsi Królewskiej pow. Września, meldując, że żołnierze rosyjscy zabrali mu dwie krowy, które były jego własnością. Równocześnie zameldował u Komisarza Ziemskiego i w Milicji Powiatowej. Milicja zatrzymała Rosjan we Wrześni w chęci odebrania im skradzionych krów, jednak Rosjanie nie chcieli oddać, sprzeczając się zawzięcie z milicjantami. W pewnej chwili nadszedł ich major rosyjski w stanie nietrzeźwym, który również nie kazał oddawać, a nawet wydał rozkaz żołnierzom rosyjskim, aby strzelali. W trakcie strzelaniny zginął wspomniany major”.
Sytuacja wyraźnego napięcia spowodowanego zachowaniem się żołnierzy sowieckich uległa radykalnemu złagodzeniu dopiero późną jesienią 1945 roku, kiedy skończyły się przejazdy powracających z zachodu sowieckich kolumn wojskowych. W styczniu 1946 roku starosta powiatowy stwierdził: „Oddziałów Armii Czerwonej na terenie powiatu nie ma”. Mimo to jednak 5 lutego na szosie Września-Strzałkowo żołnierze sowieccy dokonali napadu rabunkowego na dwudziestoletniego mieszkańca wsi Staw, który został zamordowany. Sprawcy napadu zrabowali konia i powózkę, udali się do Poznania, gdzie konia sprzedali.
Czasami dochodziło do współpracy polskich i radzieckich organów. W nocy 24  i 25 kwietnia przy współpracy 80 milicjantów, 15 funkcjonariuszy UB i 20 żołnierzy Armii Czerwonej przeprowadzono (nieskuteczną) obławę w lasach miłosławskich, a 6 czerwca w Nekli (wówczas powiat średzki) przy współpracy UB i Komendy Wojennej rozbrojono „180-osobowy oddział zbuntowanego Wojska Polskiego”.

 

Marian Torzewski

Tekst został stworzony w 2010 roku i ukazał się w Przeglądzie Powiatowym nr 70.

« wstecz

Newsletter