Oświatowy bilans

  • bilans (1)
  • bilans (2)
  • bilans (3)

 

Wielkie Wrzesińskie Kolędowanie

Dnia 21 grudnia o godz. 16:30 na wrzesińskim rynku odbyło się pierwsze Wielkie Wrzesińskie Kolędowanie. Organizatorem imprezy była Młodzieżowa Rada Powiatu Wrzesińskiego, przy współpracy ze Starostwem Powiatowym we Wrześni. Młodzież śpiewała kolędy i utwory świąteczne, zapraszając przy tym mieszkańców do wspólnego kolędowania. W trakcie imprezy prowadzona była akcja pn. „Kartki za datki”, podczas której darczyńcy składali artykuły spożywcze m.in. mąkę, makaron, kasze, ryż, cukier, słodycze itp. W zamian za dary otrzymywali kartki świąteczne z życzeniami wykonane przez uczniów szkół podstawowych i ponadpodstawowych z terenu powiatu wrzesińskiego. Zebrane paczki zostały przekazane do Schroniska dla Osób Bezdomnych i Ogrzewalni Markot w Zielińcu. Organizatorzy zapowiadają kolejną edycję projektu i dziękują wszystkim za złożone datki.

(red.)
fot. Adrianna Jackowiak

  • Kolędowanie (1)
  • Kolędowanie (2)
  • Kolędowanie (3)
  • Kolędowanie (4)

 

  • Plakat koncertu kolęd

Wrześnianie pamiętają

W piątek 27 grudnia obchodziliśmy 101 rocznicę wybuchu Powstania Wielkopolskiego. Dzięki temu bohaterskiemu i zwycięskiemu zrywowi trwającemu od końca grudnia 1918 do połowy lutego 1919 roku do Rzeczypospolitej Polskiej przyłączono większość Prowincji Poznańskiej.

Wielkopolanie każdego roku upamiętniają tak ważne dla naszego kraju wydarzenie sprzed ponad 100 lat. Również we Wrześni nie brakuje osób, które chcą by pamięć o bohaterach tamtych czasów przetrwała. W piątkowy wieczór 27 grudnia ksiądz proboszcz Mieczysław Kozłowski odprawił mszę świętą, a tuż po niej przemaszerowano z kościoła farnego na cmentarz parafialny, by złożyć wiązanki na mogile powstańców wielkopolskich. Uroczyste złożenie kwiatów poprowadził dyrektor Muzeum Regionalnego we Wrześni Sebastian Mazurkiewicz. By oddać hołd bohaterom na cmentarzu pojawili się przedstawiciele lokalnych władz, delegacje szkół, organizacji, służby mundurowe oraz mieszkańcy Wrześni.


Klaudia Kubiak

(fot. A. Jackowiak)

  • 101. rocznica Powstania Wielkopolskiego (1)
  • 101. rocznica Powstania Wielkopolskiego (2)
  • 101. rocznica Powstania Wielkopolskiego (3)
  • 101. rocznica Powstania Wielkopolskiego (4)
  • 101. rocznica Powstania Wielkopolskiego (5)
  • 101. rocznica Powstania Wielkopolskiego (6)
  • 101. rocznica Powstania Wielkopolskiego (7)
  • 101. rocznica Powstania Wielkopolskiego (8)
  • 101. rocznica Powstania Wielkopolskiego (9)
  • 101. rocznica Powstania Wielkopolskiego (10)
  • 101. rocznica Powstania Wielkopolskiego (11)
  • 101. rocznica Powstania Wielkopolskiego (12)
  • 101. rocznica Powstania Wielkopolskiego (13)
  • 101. rocznica Powstania Wielkopolskiego (14)
  • 101. rocznica Powstania Wielkopolskiego (15)
  • 101. rocznica Powstania Wielkopolskiego (16)
  • 101. rocznica Powstania Wielkopolskiego (17)
  • 101. rocznica Powstania Wielkopolskiego (18)
  • 101. rocznica Powstania Wielkopolskiego (19)
  • 101. rocznica Powstania Wielkopolskiego (20)
  • 101. rocznica Powstania Wielkopolskiego (21)
  • 101. rocznica Powstania Wielkopolskiego (22)
  • 101. rocznica Powstania Wielkopolskiego (23)
  • 101. rocznica Powstania Wielkopolskiego (24)
  • 101. rocznica Powstania Wielkopolskiego (25)
  • 101. rocznica Powstania Wielkopolskiego (26)
  • 101. rocznica Powstania Wielkopolskiego (27)
  • 101. rocznica Powstania Wielkopolskiego (28)
  • 101. rocznica Powstania Wielkopolskiego (29)
  • 101. rocznica Powstania Wielkopolskiego (30)
  • 101. rocznica Powstania Wielkopolskiego (31)
  • 101. rocznica Powstania Wielkopolskiego (32)
  • 101. rocznica Powstania Wielkopolskiego (33)
  • 101. rocznica Powstania Wielkopolskiego (34)
  • 101. rocznica Powstania Wielkopolskiego (35)
  • 101. rocznica Powstania Wielkopolskiego (36)
  • 101. rocznica Powstania Wielkopolskiego (37)
  • 101. rocznica Powstania Wielkopolskiego (38)
  • 101. rocznica Powstania Wielkopolskiego (39)
  • 101. rocznica Powstania Wielkopolskiego (40)
  • 101. rocznica Powstania Wielkopolskiego (41)
  • 101. rocznica Powstania Wielkopolskiego (42)
  • 101. rocznica Powstania Wielkopolskiego (43)
  • 101. rocznica Powstania Wielkopolskiego (44)
  • 101. rocznica Powstania Wielkopolskiego (45)
  • 101. rocznica Powstania Wielkopolskiego (46)
  • 101. rocznica Powstania Wielkopolskiego (47)
  • 101. rocznica Powstania Wielkopolskiego (48)
  • 101. rocznica Powstania Wielkopolskiego (49)
  • 101. rocznica Powstania Wielkopolskiego (50)
  • 101. rocznica Powstania Wielkopolskiego (51)
  • 101. rocznica Powstania Wielkopolskiego (52)

 

Ruszyli się przed zimą

Dobiegła końca kolejna edycja Powiatowej Akademii Ruchu.

Wszyscy wiemy, jak trudno jest zmobilizować się jesienią i zimą. Chłód na dworze nie zachęca do wyjścia z domu, a szybko zapadający zmrok powoduje, że jesteśmy senni i rozleniwieni. Starostwo Powiatowe we Wrześni po raz kolejny zaprosiło mieszkańców powiatu do wyjścia z domu i podjęcia sportowej aktywności. Ruch pomaga przecież w radzeniu sobie z jesienną i zimową chandrą, a zastrzyk endorfin po wysiłku fizycznym daje poczucie szczęścia.

Powiatowa Akademia Ruchu, bo o niej mowa, odbyła się już po raz siódmy. Pierwsze zajęcia wystartowały 23 września, a ostatnie zakończyły się 2 grudnia. Z bezpłatnego cyklu skorzystało łącznie około 300 osób. We Wrześni można było skorzystać z jogi, ćwiczeń na zdrowy kręgosłup, zajęć z piłką, zwanych fitballem, a także zajęć ogólnorozwojowych z elementami samoobrony. Te ostatnie były zupełnie nową propozycją, na którą jednak mieszkańcy powiatu odpowiedzieli z dużym zainteresowaniem. Nowością było też zaproszenie mieszkańców na Powiatową Akademię Ruchu do Pietrzykowa i Targowej Górki. Grupa w Pietrzykowie (gmina Pyzdry) całą jesień ćwiczyła, by zachować zdrowy kręgosłup, w Targowej Górce zaś (gmina Nekla) uczestnicy pełni zapału trenowali aerobik.

Na zakończenie zajęć każdy uczestnik otrzymał drobny upominek. Wszystko po to, by nie zapominać o Powiatowej Akademii Ruchu i o tym, że sport daje nie tylko zdrowie, ale też radość, także zimą.

Klara Skrzypczyk

  • zdjęcie (1)
  • zdjęcie (2)
  • zdjęcie (3)
  • zdjęcie (4)
  • zdjęcie (5)
  • zdjęcie (6)

 

  • Andrzej Szablikowski
    Andrzej Szablikowski

Trudna praca dająca satysfakcję

Z początkiem listopada dyrektorem Ośrodka Wspomagania Dziecka i Rodziny w Kołaczkowie został Andrzej Szablikowski. W placówce pracuje od 12 lat. Jak postrzega jej działalność na nowym stanowisku?

Jak wygląda praca dyrektora takiej placówki?

Z całą pewnością nie można jej porównać na przykład do pracy dyrektora szkoły podstawowej czy gimnazjum, którym byłem przez 19 lat. Tutaj niestety nie można przewidzieć, co będzie się robiło w danym dniu, ponieważ często zdarzają się zaskakujące i nieprzewidziane sytuacje. Widzę to również na przykładzie ostatnich dni. W OWDiR-ze przebywało siedmioro dzieci w wieku od dwóch do ośmiu lat. Nagle pojawiły się dla nich rodziny zastępcze, które starają się poznać naszych podopiecznych, zaadoptować, do tego dochodzi wiele spraw prawnych. Młodzież także jest inna niż w zwykłej szkole. Tam oczywiście uczniowie przychodzą na kilka godzin i wracają do domów. Tutaj oprócz nauki mamy jeszcze problemy codzienne, czasami ich trudne zachowanie. Obecnie w OWDiR-ze przebywa 29 wychowanków, a w tak dużej grupie relacje są różne. Podsumowując, czy praca dyrektora ośrodka jest trudna? Raczej powiedziałbym, że wymagająca. Między innymi dlatego, że nie można zaplanować dnia od A do Z i tylko się tego trzymać.

Po dniu w pracy i po powrocie do domu, ma pan myśli w głowie odnośnie tego, co się działo, co przyniosą kolejne dni?

Cały czas się gdzieś o tych wszystkich zdarzeniach myśli. Wychowankowie mają mój numer telefonu, więc wiele spraw próbują załatwiać na przykład przeze mnie. Mogę się starać od tego odizolować, ale jest to trudne. Mam jeszcze trochę energii, żeby dalej działać, więc to robię.
To trudna praca, ale dająca satysfakcję. 

Był pan zaskoczony faktem, że w konkursie na dyrektora ośrodka nie miał pan żadnego konkurenta?

Tak, zdecydowanie. Myślałem, że będzie jakaś rywalizacja. Okazało się, że jestem jedyny. Być może innych przerażały niełatwe zadania? Ja już mam doświadczenie, ponieważ 12 lat pracowałem tutaj jako wychowawca. Znam to środowisko, dzieci i pracowników. Z jednej strony było mi z tego względu łatwiej, jednak osoba z zewnątrz nie miałaby bagażu w postaci sentymentu. Jestem związany z wychowankami i pracownikami i przeszedłem z funkcji kolegi do zwierzchnika. Ta nić jest bardzo cienka i czasami trudno to wszystko pogodzić.

Mówiliśmy, że trudno jest zaplanować, co w danym dniu powinno się dziać, ale zapewne ma pan jakieś plany, pomysły na to, aby OWDiR działał jeśli nie tak samo dobrze, to może i lepiej?

Moim marzeniem jest, żeby ten ośrodek był niepotrzebny. Gdybyśmy tylko mogli powiedzieć za pięć lat, że to była dobra placówka, ale już nie musi funkcjonować, ponieważ nie trafia do niej żadne dziecko. To jest na tyle duży ośrodek, że nie zastąpi w pełni ciepła rodzinnego, rodzicielskiej miłości. To jest po prostu niemożliwe, mimo starań opiekunów, którzy też ciągle się zmieniają, chociażby przez pełnione dyżury. Każdy ma inne podejście, charakter i inaczej widzi różne sytuacje. Dlatego bardzo chciałbym, aby udało się umieścić te dzieci w biologicznych rodzinach, co jest bardzo trudne, albo żeby zainteresowały się nimi inne rodziny i je adoptowały. Często powtarzam, że trafić do ośrodka jest łatwo, ale wyjść z niego już trudno. Restrykcyjne są także decyzje sądowe, których musimy się trzymać.

Z jednej strony zapewne się wszyscy cieszą, gdy podopieczni znajdują nowych opiekunów, bądź wracają do biologicznych. Ale to pewnie także pewien smutek i sentyment, bo przecież związali się państwo z nimi.

Tak, szczególnie wychowawcom jest trudno, bo spędzają z nimi najwięcej czasu, ale takie jest życie. W dużej mierze znajdują się u nas młodsze dzieci, które mają jeszcze szansę na powrót do normalnego życia, pełnego rodzicielskiej miłości i ciepła. Znacznie rzadziej pary decydują się zaadoptować nastolatków. Chociaż tak naprawdę na to nie ma reguły. Zawsze jest to trudne rozstanie, ale przyznaję, że szczęśliwe.

Wsparcie chyba okazują państwo dzieciom nie tylko poprzez pomoc, ale też rozmowę, możliwość zwierzenia się?

Tak, ale różnie z tym bywa. Nasza młodzież ma trochę wrażenie, że to przez nas są w tym ośrodku. My tylko wykonujemy polecenia sądu. Podopieczni rozmawiają z nami, ale mają barierę przed większym uzewnętrznianiem się.

Zmieniają się przepisy i miejsca takie jak OWDiR mają być mniej liczebne. Ma pan jakiś pomysł, jakie może być rozwiązanie dla tego ośrodka, skoro przebywa w nim aż 29 dzieci?

Dzisiaj jeszcze nie mam pomysłu, jak można to prawnie rozwiązać, ponieważ ustawodawca pisze, iż w jednym ośrodku powinno przebywać tylko 14 dzieci. Jest to dość rygorystyczne podejście. Zapewne będzie to dobre rozwiązanie, ponieważ wiadomo, że można wtedy bardziej się skupić na mniejszej grupie. Tak jak wspominałem na początku, w ośrodku jest czasami bardzo dynamicznie. Być może do tego czasu już nie będzie tylu podopiecznych, ilu mamy teraz i problem rozwiąże się sam. To niełatwa decyzja, jaką będzie musiała podjąć rada powiatu, jako nasz organ prowadzący. Na pewno nie wyobrażam sobie, żebyśmy przyjmowali 14 osób, a piętnastą wystawili za drzwi.

Podejrzewam, że nie ma wielu chętnych do pracy w takim ośrodku?

Owszem, to trudna praca, co do której są duże wymagania. Trzeba być po studiach na specjalnym kierunku, dyspozycyjnym czasowo, ponieważ tutaj nie ma wolnego w święta czy weekendy. Płaca nie jest wysoka, co akurat mogłoby być motywacją. Chyba, że są ludzie z dobrym sercem, a na to, szczególnie przed świętami, nie możemy narzekać. Jest wiele firm czy osób prywatnych, które dostrzegają, że trzeba się dzielić i pomagać. Bardzo mnie to cieszy i jestem za to wdzięczny.

 

Rozmawiała Klaudia Kubiak 

 


 

Geodezja z duchem czasu

W powiatowej geodezji zakończył się kolejny etap cyfryzacji. Dzięki wsparciu unijnemu coraz więcej możemy załatwić przez Internet.

Projekt pod nazwą „Tworzenie, modernizacja i aktualizacja rejestrów publicznych oraz standardowych opracowań kartograficznych oraz ich udostępnianie za pomocą e-usług w powiecie wrzesińskim” został dofinansowany kwotą ponad 1,7 mln zł (85% wartości zadania) z Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego w ramach Wielkopolskiego Regionalnego Programu Operacyjnego na lata 2014-2020. Całkowita wartość zadania wyniosła ponad 2 mln złotych.
Projekt dotyczył opracowania mapy numerycznej dla gminy Września (30 obrębów), która jest dostępna w postaci mapy zasadniczej i ewidencyjnej, mapy ewidencyjnej dla gminy i miasta Pyzdry. Mapa zasadnicza dostępna jest także dla całej gminy i miasta Nekla, w gminie Kołaczkowo póki co cyfrowa dostępna jest dla Borzykowa, a w gminie Miłosław dla Szczodrzejewa, Bugaju, Orzechowa, Czeszewa, Kębłowa i Lipia. Opracowanie mapy dla miłosławskich obrębów było możliwe dzięki pozyskaniu dotacji z Wielkopolskiego Urzędu Wojewódzkiego w wysokości 150 tys. zł. Dodajmy, że mapa ewidencyjna jest dostępna dla całego powiatu wrzesińskiego. Gwoli wyjaśnienia, mapa ewidencyjna pokazuje budynki i użytki wzdłuż poszczególnych ulic, zaś zasadnicza – dostępne sieci uzbrojeniowe terenu – wodę, prąd, gaz i kanalizację.
Dzięki dotacji materiały analogowe mogły zostać przetworzone do postaci cyfrowej – w Powiatowym Ośrodku Dokumentacji Geodezyjnej i Kartograficznej cały czas skanowane są zasoby geodezyjne. Na chwilę obecną udało się zdigitalizować ich 48%. Jak mówi naczelnik wydziału Karolina Opielska, teraz ważnym zadaniem będzie opracowanie mapy numerycznej dla miasta Września, które przez duże zurbanizowanie jest dość newralgicznym punktem. Starostwo Powiatowe złożyło na to przedsięwzięcie wniosek o dofinansowanie unijne w wysokości ponad 1,6 mln zł (całkowita wartość projektu wynosi ponad 1,9 mln zł). Decyzja w tej sprawie zapadnie w maju przyszłego roku.

Klara Skrzypczyk
 

  • Karolina Opielska

Dla każdego miasta i każdej gminy w powiecie wrzesińskim internetowo dostępna jest już mapa ewidencyjna. Taką mapę, mapę zasadniczą (dostępną dla 69 obrębów powiatu), a także wypis i wyrys z ewidencji gruntów i budynków można zamówić przez i-wniosek. Zachęcam do składania takiego wniosku. Najlepiej wejść na Biuletyn Informacji Publicznej Powiatu Wrzesińskiego i dalej w zakładkę „Państwowy Zasób Geodezyjny i Kartograficzny – Udostępnienie materiałów” (jest tam również instrukcja obsługi krok po kroku, jak korzystać z i-wniosku, więc nie ma się czego bać). Tam można znaleźć wnioski w wersji edytowalnej, które można wydrukować i przynieść do urzędu, ale także złożyć właśnie przez Internet, co umożliwia nam zamówienie i otrzymanie mapy bez wychodzenia z domu. Wszystko można załatwić przez Internet, z opłaceniem rachunku oraz otrzymaniem mapy w formacie PDF lub DXF włącznie. Interesant może też po złożeniu wniosku przez Internet, odebrać materiały osobiście w urzędzie. Wówczas przychodzi tylko raz do starostwa, przedstawia potwierdzenie przelewu i otrzymuje gotową mapę jak i również wypis i wyrys z ewidencji gruntów i budynków.

Karolina Opielska
Naczelnik Wydziału – Powiatowy Ośrodek 
Dokumentacji Geodezyjnej i Kartograficznej
 


 

  • Tokarczuk 2010

Lubię, kiedy ludzie mają inne zdanie

Rozmowa z pisarką Olgą Tokarczuk

 

Dlaczego pisarz bierze udział w spotkaniach z publicznością?

Dla wielu pisarzy takie spotkania są źródłem dochodu, po prostu. Szczególnie dla tych, którzy wykonują wolne zawody. To jest też część promocji – tam, gdzie się pisarz pojawia, książka jest lepiej zakorzeniona w świadomości ludzi: twarz autora czy autorki, jego osobowość. Myślę też, że część autorów – i ja do nich należę – czuje głęboką potrzebę sprawdzenia, jak ludzie czytają te książki, co o nich myślą i kim są. Proces pisania jest jedną z najbardziej samotnych prac. To oddzielenie się od świata i spędzanie długiego czasu z samym sobą, z własną wyobraźnią, w takiej przestrzeni, która pochodzi z głowy, z wyobraźni, do której nie mają dostępu inni ludzie. Po skończeniu książki podczas pierwszych spotkań przeżywam szok: bo ci ludzie są. Kiedy piszę, mgliście ich sobie wyobrażam, wiem, że jakaś ich liczba po tę książkę sięgnie, a potem, kiedy się z nimi spotykam, kiedy zadają pytania, nie umiem tego wytłumaczyć, jakaś dziwna tajemnica odkrywa się w tym momencie. Dla mnie to też pouczające, bo bardzo często się reflektuję, że czytelnicy na przykład mogą coś zupełnie inaczej widzieć, że się czują oburzeni albo wręcz przeciwnie, rozśmieszeni czymś, czego ja nie zaplanowałam.

 

A nie czujesz irytacji, kiedy ktoś czyta nie po twojej myśli? Nigdy żaden nerwowy czytelnik nie zaczął ci udowadniać, że coś źle albo głupio napisałaś?

Nie zdarzyło się do tej pory, żeby ktoś na spotkaniu na mnie napadł i zaczął wrzeszczeć. Myślę, że dałabym sobie z tym radę. Ale pewnie ludzie, którym się nie podoba to, co piszę, i nie mają do tego dobrego stosunku, po prostu nie przychodzą na takie spotkania.

 

Zawsze chyba się projektuje interpretację tego, co się pisze. Jeżeli lektura czytelników nie zgadza się z twoim widzeniem, to nie ma rozczarowania?

Wręcz przeciwnie. Bardzo mi się podoba, kiedy się ludzie nie zgadzają, kiedy mają inne zdanie – wtedy jest dyskusja, kłócimy się. Daję czytelnikom dużą wolność interpretowania tego, co napisałam, nie upieram się, że istnieje jakich kanoniczny pomysł zawarty w książce, którego wszyscy muszą przestrzegać. Bardzo często te odkrycia czytelników są i dla mnie odkryciami. Ktoś patrzy z innej strony, widzi to, czego ja nie dostrzegłam – naprawdę się uczę dzięki temu. To jest też funkcja spotkania autorskiego, która jest dla mnie niebagatelna.

 

Jest taka kategoria – wartościująca zresztą – proza kobieca. Nazwałabyś tak swoją literaturę?

To określenie jest dość pogardliwe, wartościujące, używane w stosunku do literatury popularnej. Moja literatura jest trochę popularna, bo widzę, jakie są nakłady, a też trochę niepopularna. Nie do mnie należy, żeby odnajdywać się w jakichś trendach. Są od tego uniwersytety, dziennikarze, niech oni się martwią o te rankingi.

 

Ale jak ktoś powie, że Tokarczuk to proza dla kobiet, to się oczywiście nie obrazisz?

Nie, wręcz przeciwnie. Gdybyś zajrzała do rejestrów bibliotek publicznych, to zobaczysz, że 80 procent czytelników to czytelniczki. To one czytają i dla nich piszę.

 

Często powtarzasz, że kobieta im starsza, tym mniej widoczna. Możesz to rozwinąć?

To chyba dość banalne stwierdzenie. Kobiety po emeryturze i po menopauzie wychodzą z przestrzeni bycia widzialną, bo tracą młodość, świeżość i urodę, przestają być obiektami erotycznymi, a po drugie idąc na emeryturę znikają z rynku pracy i właściwie nie ma dla nich miejsca. Część tych kobiet zagospodarował Kościół i Radio Maryja, część wychowuje wnuki. Ich potencjał jest przez społeczeństwo tracony. Dlatego pisząc ostatnią książkę, czyli Prowadź swój pług przez kości umarłych, rewindykacyjnie myślałam, żeby przywrócić kobiecie po emeryturze i menopauzie – czymkolwiek ta menopauza jest – miejsce w społeczeństwie, pokazać, że ogromna ilość kobiet to wrażliwe, świetnie czasami wykształcone istoty o dużych prospołecznych, altruistycznych możliwościach. Ta energia jest kierowana ku kotom na podwórkach, bo społeczeństwo jej nie dostrzega. Mężczyzn w wieku poemerytalnym widzimy w parlamencie, w radach nadzorczych, jest ich dużo, dyskutują, natomiast kobiety raczej spotykamy na targu z siatkami w ręku.

 

Jedna z twoich bohaterek mówi, że „wszyscy jesteśmy kulturowym katolikami”. Co to znaczy?

Wszyscy wychowaliśmy się w kulturze katolickiej, każdy wie, kim jest dzieciątko leżące w kołysce, śpiewamy kolędy, kojarzymy świętego Antoniego, po prostu uczestniczymy w katolickiej kulturze bez względu na to, czy wierzymy w katolickiego Boga czy nie. Nawet człowiek nieochrzczony uczestniczy w tym: roraty, święta, kiedy dają mu wolne – nasza kultura jest tym przesiąknięta do cna. To samo dotyczy polityki. I nie ma z tego wyjścia. To religia dominująca, która narzuca np. wolne dni w pracy ludziom, którzy są ateistami, agnostykami czy wyznawcami innych religii. W tej rozmowie, którą cytujesz, która się toczy w mojej książce, argumentacja była taka, że skoro jesteśmy kulturowymi katolikami, to też nie ma przestrzeni, czasu, żeby próbować przeforsować własne, nie należące do tej kultury zachowania. Musimy się dostosować. Nie mamy wyboru, musimy być konformistami. Chociaż myślę, że w Polsce ludzie mało podkreślają, że nie są katolikami. Przyjmuje się, że wszyscy nimi jesteśmy, więc nie przychodzi do głowy, że ktoś mógłby nie być.  

 

Wspierasz partię Zieloni 2004. Ale czy ta partia ma jakieś realne szanse na wpływ na sytuację polityczną w Polsce?

Trudno będzie Zielonym przebić się w Polsce w tej chwili, bo Polska należy do krajów kompletnie niewrażliwych ekologicznie. Ale to nie znaczy, że nie trzeba działać. Czasami działania, które nie mają szans na sukces w bezpośredniej perspektywie, są bardziej głębokie i desperackie, niż gdyby się walczyło bezpośrednio o władzę w parlamencie.

Rozmawiała Anna Mizerka

Newsletter