Powiatowe Święto Plonów

Dożynki Powiatowe, które odbyły się 2 września w Miłosławiu przejdą do historii jako bardzo udane. Dopisała i pogoda, i frekwencja, i przygotowane przez organizatorów atrakcje. 

Święto Plonów rozpoczęła msza dziękczynna w kościele św. Jakuba Większego Apostoła w Miłosławiu o godzinie 15. Następnie korowód, któremu przewodził komendant Ochotniczych Straży Pożarnych Gminy Miłosław, przeszedł z kościoła do zespołu pałacowo-parkowego im. Kościelskich, na miejsce głównych uroczystości.

W korowodzie szły m.in. poczty sztandarowe, delegacje i wieńce gmin powiatu. Starostowie dożynek Rafał Stefaniak z Książna oraz Maria Graczyk z Targowej Górki jechali bryczką.

Obrzęd poprowadził Zespół Pieśni i Tańca Wiwaty działający przy Pobiedziskim Ośrodku Kultury. Odebrali oni chleb od starostów dożynek i przekazali gospodarzom imprezy, czyli staroście wrzesińskiemu Dionizemu Jaśniewiczowi i burmistrzowi Miłosławia Zbigniewowi Skikiewiczowi. Ci połamali go na kawałki, a następnie rozdali publiczności.

Dożynki były też okazją do wręczenia wyróżnień. Statuetki Lider Powiatu przyznawane w uznaniu za szczególną aktywność społeczną lub zawodową otrzymali:  Dariusz Goliński, Anna i Grzegorz Głowaccy, Lokalna Grupa Działania „Z Nami Warto”, Wioleta Dzienniak, Fundacja Dzieci Wrzesińskich, Stowarzyszenie Amazonki, Masarnia w Pałczynie, Mariusz Kaźmierczak, Krzysztof Panek, Stanisław Hoppe, Roman Strzeszyński.

Laur Starosty w tym roku przyznano Elżbiecie i Bogdanowi Kowalskim właścicielom firmy Zakład Produkcja Maszyn Rolniczych i Części Zamiennych Kowalscy. – To firma rodzinna z bardzo długą historią. Na początku swojej 30-letniej działalności przedsiębiorstwo produkowało kombajny do zbioru buraków cukrowych, następnie rozpoczęło wytwarzanie części zamiennych do maszyn rolniczych. Dziś to nowoczesne przedsiębiorstwo o łącznej powierzchni blisko 1,1 ha, zatrudniające ponad stu pracowników. Asortyment wrzesińskiej firmy trafia nie tylko do klientów w Polsce i na naszym kontynencie, jej największymi odbiorcami są rolnicy z Niemiec, Irlandii, Wielkiej Brytanii, Serbii, Rumunii, Grecji, Finlandii, Rosji i Węgier. Trudno o lepszy dowód gospodarczego sukcesu – uzasadniał konferansjer.

Atrakcją w tym roku był tzw. ludowy stół, czyli namiot, w którym  serwowano – jak na dożynki przystało – swojskie jadło. Uczestnicy Powiatowego Święta Plonów mogli skosztować m.in. grochówki, chleba ze smalcem, pysznych wędlin i drożdżowego placka. Produkty do przygotowania posiłków przekazali Firma Paszak, Masarnia Ksawerów, sklep Matteo oraz firma Meble Podlewski. Odbył się też pokaz gotowania na żywo – na wielkiej patelni przyrządzono gulasz staropolski, którym częstowano publiczność. Sponsorem tego pokazu i poczęstunku był Rajmund Gąsiorek. Zainteresowaniem cieszyły się też degustacje jogurtów z pracowni mleczarskiej Powiatowego Centrum Edukacji Zawodowej, produktów ekologicznych z gospodarstwa biodynamicznego Janiny Saacke, owoców z sadów Beaty i Krzysztofa Kryszaków czy wyrobów Spółdzielni Mleczarskiej Września, m.in. pyry z gzikiem.

W tym roku przygotowano sporo atrakcji dla dzieci. W wielkim namiocie zlokalizowanym przy wejściu do parku odbywały się gry, zabawy i animacje oraz warsztaty dla dzieci prowadzone przez Artolotnię, English House, Glinka Art i Alchemię Dance Studio. Było można m.in. ulepić coś z gliny czy pomalować buzię. Dodatkowo szkoła Alchemia przygotowała pokaz taneczny prezentujący różne style taneczne, których nauczyć się można w szkole. Wojowie słowiańscy pokazali, jak wyglądało życie w piastowskim grodzie. Swoją ofertę przedstawiały powiatowe szkoły i placówki edukacyjne, a także stowarzyszenia i firmy – można było m.in. zarejestrować się w bazie DKMS. Nie zabrakło dmuchańców, stoisk gastronomicznych i handlowych. Zespół Szkół Politechnicznych przeprowadził konkurs ekologiczny, w którym do wygrania było 500 drzewek, natomiast w namiocie powiatowym można było wziąć udział w konkursie wiedzy o samorządzie i wygrać powiatowe gadżety.

Gwiazda wieczoru – Maryla Rodowicz – zaskoczyła publiczność niesamowitą werwą i charyzmą. Jej koncert zapowiedział 26-letni Tobiasz Carewicz, który od urodzenia jest osobą niepełnosprawną, a swoje marzenia spełnia prowadząc internetowe radio TobiFM i przeprowadzając wywiady ze znanymi ludźmi. Dwugodzinny koncert składający się ze znanych i lubianych piosenek pełen był zabawy z publicznością i udowodnił, że nie na darmo Rodowicz nazywa się pierwszą damą polskiej piosenki. Gwiazda zaprosiła na scenę dwie osoby z publiczności i razem z nimi zaśpiewała i zatańczyła dwa utwory. Publiczność bardzo szczelnie wypełniła park im. Kościelskich; w koncercie udział wzięły wszystkie pokolenia, gdyż utwory takie jak Małgośka, Kolorowe jarmarki, Niech żyje bal to kanon polskiej piosenki. Starosta Dionizy Jaśniewicz wręczając artystce kwiaty zażartował, że jego ulubioną piosenką jest Ale to już było, bo padają w niej słowa:  szare drogi powiatu. 

Po koncercie Maryli Rodowicz odbyło się losowanie nagród głównych w loterii fantowej. Tegoroczna loteria była zorganizowana przez Fundację Dzieci Wrzesińskich, a dochód został w całości przeznaczony na organizację warsztatów edukacyjno-artystycznych dla dzieci i młodzieży z terenu powiatu wrzesińskiego. Przygotowano aż 1 200 losów, które rozeszły się jak świeże bułeczki. Nic dziwnego, bowiem wygrać można było atrakcyjne nagrody. W tym roku były to: czterdziestotrzycalowy telewizor, rower miejski, konsola PlayStation, bon na sprzęt rtv/agd i dwa tablety.

Nie sposób wymienić wszystkich atrakcji towarzyszącym miłosławskim dożynkom, ale śmiało można stwierdzić, że każdy, kto na nie przybył, nie żałował. Organizatorami wydarzenia byli Starostwo Powiatowe we Wrześni i burmistrz Gminy Miłosław.

Agnieszka Przysiuda-Zielkowska


Maryla Rodowicz to niekwestionowana królowa polskiej sceny muzycznej, na której gości już od ponad 50 lat. Świetnej formy niejeden mógłby jej pozazdrościć, co udowodniła podczas Dożynek Powiatowych w Miłosławiu, gdzie dała bardzo energetyczny koncert. Tuż przed występem udało się nam zadać jej kilka pytań.

Krążą takie pogłoski, że pani przed występami odbywa cały rytuał i w jakiś specjalny sposób się przygotowuje. Jak to jest?

Oczywiście, to nie są żadne czary-mary, po prostu muszę być dużo wcześniej, co najmniej trzy godziny przed koncertem, bo nie lubię się spieszyć. Jak się spieszę, to się stresuję, w związku z tym jestem dużo wcześniej, rozpakowuję kostiumy, maluję się, a przede wszystkim gram na gitarze. Gram ze dwie godziny, rozśpiewuję się, przypominam sobie jakieś piosenki, których dawno nie grałam, albo myślę, co by tutaj dzisiaj zagrać, na przykład jakąś niespodziankę. A niespodziankę, ponieważ prawie na każdym koncercie jest grupa fanów. Tutaj w Wielkopolsce mam ich bardzo dużo. Wczoraj grałam pod Gdańskiem i tam była grupa chyba 20 osób. Oni wiedzą, co zwykle śpiewam, i też czasami proszą, żebym zaśpiewała coś, czego dawno nie grałam.

Ci fani już o 12 tutaj czatowali na to, kiedy pani będzie.

To są bardzo fajni ludzie!

Czy to jest też sposób na tremę? Czy pani po tylu latach na scenie jeszcze ją miewa?

Oczywiście że tak, zawsze trema jest na początku, ale ona też powoduje takie stanie na baczność – to jest trema mobilizująca. Aczkolwiek na koncertach telewizyjnych, typu festiwale, to mnie trema paraliżuje, bo trzęsą mi się ręce, głos nie jest taki, jak powinien – tak jest przez pierwsze minuty, bo to potem mija, opanowuję się i już jest dobrze, ale właśnie sposobem na tremę jest spokojne przygotowanie się do koncertu.

Wydała pani bardzo wiele płyt. Czy któryś z przebojów darzy pani szczególnym sentymentem?

Nie mam takich szczególnych utworów, mam za to całą grupę utworów, które bardzo lubię. To są piosenki z lat 70., takie jak Wielka woda, Ballada wagonowa, ale też takie, które rzadko gram, na przykład Wariatka tańczy. Z piosenek rzadko granych lubię też te, które są bardzo energetyczne, na przykład taki bluesowy utwór Nie wiem, czy wytrzymasz ze mną, mały. To jest taki dosyć zabawny tekst, a w dodatku moi gitarzyści grają bardzo ostro i to świetnie brzmi. Mnie też wtedy niesie, skaczę, macham głową, aż się boję, że zlecę kiedyś ze sceny, bo machać włosami tak, jak prawdziwi muzycy metalowi, właściwie nie umiem. Czasem oglądam to w Internecie – oni mają włosy do pasa i robią i młynki, i ósemki, a to jest bardzo skomplikowane. Próbowałam czegoś takiego, ale bardzo kręci w głowie i trzeba się naprawdę mocno zaprzeć nogami, więc macham w miarę (śmiech). Ósemek robić nie umiem, ale myślę, że jest to zabawne dla publiczności.

À propos muzyków metalowych – czy zdradzi pani, jakiej muzyki słucha pani prywatnie?

Mam gitarzystę metalowego. Grał wcześniej w takim zespole katowickim Kat. Wcześniej 20 lat grał ze mną Zbyszek Krebs, który grał bardzo metalowo i był świetnym muzykiem, ale wyjechał i musiałam znaleźć nowego gitarzystę. Był casting, przyjechało ich bardzo wielu z całej Polski, wygrał Piotrek (Piotr Radecki – przyp. red.), który dzisiaj też wystąpi. Nie słucham metalu na co dzień, ale lubię być na takich koncertach, bo to jest tak energetyczna muzyka, że daje po prostu fantastyczne przeżycia.

Chciałabym jeszcze koniecznie zapytać, jak pani wspomina pracę na planie Rodziny Zastępczej? Bardzo wielu ludzi nadal kojarzy panią z tą rolą.

Tak! Pamiętam taką sytuację w Chicago. Po koncercie podpisywałam płyty. Przyszła taka mała dziewczynka z mamusią i głośno mówi do mamy: Mama, to ciocia Ula też śpiewa? Dla małych dzieci jestem ciocią Ulą, nie wszystkie wiedzą, że śpiewam, i to jest czasem zabawne. Jak wspominam pracę? Na planie takiego serialu bardzo często się długo czeka, bo danego dnia jest kręconych kilka scen i ci aktorzy, którzy w danej scenie nie grają, czekają, czasami przez parę godzin, ale cały czas muszą być gotowi. Ja miałam przydzieloną asystentkę, która przegadywała ze mną tekst. Czasami na jedną scenę przypadało kilka stron tekstu, czyli dużo, a my tak żeśmy je przegadywały, że wszystko umiałam na blachę. Aczkolwiek reżyser już później się przyzwyczaił, że trochę zmieniam, mówię swoim językiem – przekazuję treść, ale dodaję coś od siebie i to jest bardziej swobodne wtedy, nie jest takie wyklepane. Scenariusze były świetne, bardzo zabawne, więc było dużo zabawy. Bardzo lubiłam grać z policjantem na przykład, on też lubił ze mną grać. Zawsze prosiliśmy autora scenariusza: pisz sceny dla nas. Lubiłam też grać z Piotrem Fronczewskim, aczkolwiek on mnie tak rozśmieszał, że czasami nie mogłam się opanować. Nie mogłam na niego patrzeć, a powinnam, bo mówiłam do niego. Nawet jak był poważny, to było to dla mnie tak śmieszne, po prostu był strasznie zabawny!

Rozmawiała Klara Skrzypczyk