Z kulturą za pan brat: Tradycje wielkanocne w Wielkopolsce

Każdy region naszego kraju charakteryzuje się własnymi zwyczajami. Ich różnorodność i bogactwo sprawiają, że niekiedy w dwóch sąsiadujących ze sobą miejscowościach możemy trafić na zupełnie odmienne rytuały. Chociaż współcześnie wiele z nich zanika w bardzo szybkim tempie, to ślady dawnych tradycji nadal są obecne w kulturze. Święta Zmartwychwstania Pańskiego to szczególny czas, w którym chrześcijańskie obrzędy przeplatają się z echami dawnych słowiańskich wierzeń. Wielkopolska również słynie z nieco już zapomnianych, ale częściowo nadal kultywowanych wielkanocnych ceremoniałów.

Palenie żuru

Zwyczaj ten polegał na zakopywaniu, rozbijaniu lub paleniu garnków wypełnionych żurem. W okresie Wielkiego Postu była to jedna z najczęściej przygotowywanych potraw, dlatego ludzie właśnie w taki sposób żegnali się z czasem pokuty i rozpoczynali radosne świętowanie.

Chroniąc ubożęta

W dawnych wierzeniach Słowian chatą i obejściem opiekowały się istoty, które zwano ubożętami. Dziś porównalibyśmy je zapewne do małych duszków. W trosce o bezpieczeństwo domowych opiekunów mieszkających w piecach w Wielki Czwartek powstrzymywano się od pieczenia chleba. Pozostawiano dla nich także okruszki chleba lub resztki jedzenia.

Wielkopiątkowa kąpiel

Według dawnych wierzeń w dniu męki i śmierci Chrystusa woda miała nabierać cudownej mocy. Z tego względu o świcie należało wykapać się w pobliskim zbiorniku wodnym (rzece, stawie czy jeziorze). Osoba, która się na to odważyła, miała cieszyć się dobrym zdrowiem przez cały rok.

Boże rany

W Wielki Piątek rodzice delikatnie uderzali swoje pociechy ręką, gałązką, rózgą bądź paskiem, wołając przy tym: „Boże rany!”. Zwyczaj ten miał przypominać o cierpieniu Jezusa podczas biczowania. Zdarzało się, że w tym dniu także mężowie „obrywali” od swoich żon.

Wyścig do domu po rezurekcji

W Wielkopolsce tradycja ta przetrwała do późnych lat 80. XX wieku. W niedzielę wielkanocną ludzie powracający z porannej mszy ścigali się do swoich domów. Początkowo pieszo, konno lub wozami, później także samochodami. Gospodarz, który zwyciężył w wyścigu, jako pierwszy miał zakończyć żniwa.

Przywoływanka

Z tym dość kontrowersyjnym zwyczajem związanym z wielkopolską wsią można było się spotkać jeszcze w okresie międzywojennym. W Wielką Sobotę chłopcy wspinali się na dachy domów i budynków, by odczytać stamtąd listę przewinień wszystkich dziewcząt zamieszkujących daną miejscowość. Jako pokutę wyznaczano im odpowiednią liczbę wiader wody, którymi miały zostać oblane w lany poniedziałek. Spokojnie mogły spać dziewczyny mające adoratorów, ponieważ ci wykupywali je za alkohol. Panny, którym przytrafiła się chłodna kąpiel, również nie miały się czym przejmować, gdyż woda oczyszczała je z win. W najgorszej sytuacji znajdowały się dziewczęta niewykupione i pozostające w tym dniu suche. Oznaczało to bowiem, że żadna ilość wody nie była w stanie zmyć ich grzechów, co przysparzało wielkiego wstydu wśród lokalnej społeczności.

Wielkanocni „kolędnicy”

Niegdyś na terenie Wielkopolski popularnym zwyczajem było wędrowanie od wsi do wsi grup przebierańców przypominających bożonarodzeniowych kolędników. Śpiewali oni piosenki i recytowali wiersze w zamian za poczęstunek. Za swoje występy otrzymywali zazwyczaj jaja, wędliny lub ciasta. W różnych częściach województwa tradycja ta miała odmienne nazwy, a więc można było: chodzić z kurkiem, kokotkiem lub siwkiem, a także organizować pochody z niedźwiedziem. Zabawie towarzyszyło tak zwane murzenie, czyli smarowanie odwiedzanych osób i gapiów sadzą. Czynności tej dokonywał zazwyczaj idący w orszaku kominiarz lub diabeł.

Monika Tomczak


 

« wstecz

Newsletter